User first, mobile first, a może privacy first? Troska o prywatność użytkownika jako nadrzędna wartość w cyfrowym świecie
CHRIS:
Cześć, Aniu!
Mam nadzieję że masz chwilkę (no, może trochę więcej niż chwilkę), bo chciałem zagadnąć Cię w temacie idei rozwoju, a może transformacji, w realizacji produktów cyfrowych w przyszłym roku. Zauważyłem bowiem pewne trendy. O ile w przypadku designu interfejsów możemy mówić o jakimś stylu czy kierunku, tak zaskakujące jest mówienie o trendach w odniesieniu do użyteczności i sfery emocjonalnej doświadczeń z produktem. Tam bowiem najważniejszy jest człowiek, a człowiek z natury rzeczy poddawany jest ewolucji, a nie rewolucji. Choć patrząc na dzisiejsze czasy pandemiczne i postpandemiczne, można mówić w zasadzie o pewnych rewolucjach, jakie dokonały się ostatnio w obszarze potrzeb użytkowników.Co o tym sądzisz? Jak się do tego mają wielkie idee, znane nam od wielu lat, wokół których staramy się tworzyć najlepsze dla użytkownika produkty cyfrowe? User first, mobile first, a może privacy first? Bardzo jestem ciekawy Twojego spojrzenia na te zmiany. 🙂
ANIA:
Hej, Chris!
Tak się składa, że na takie rozmowy zawsze znajdę chwilkę, a nawet kilka! Skoro mówisz o trendach, to jest taki trend, żeby pod koniec każdego roku porządnie go podsumować i zrobić postanowienia na kolejny. Czy zgadłam, myśląc, że taki masz zamiar? 🙂
Sądzę, że to istotne, żeby zrobić rachunek sumienia nad transformacjami i zmianami, jakie dokonały się w ostatnim czasie, i dać tym samym fundament pod budowanie nowych doświadczeń w roku 2022… i w kolejnych latach. Można powiedzieć, że w kontekście user first wszystko zaczęło się w latach 90. – wtedy powstał termin user experience w odniesieniu do tego, co robił wszystkim projektantom znany Don Norman dla firmy Apple. To on podkreślił potrzebę słuchania, a właściwie wsłuchiwania się w głos użytkowników. Od czasów, gdy stworzył ruch user experience, zaczęła dokonywać się swego rodzaju ewolucja. Ewolucja użytkowników i ich potrzeb. Przez lata zmieniały się te potrzeby i oczekiwania, a także rozwiązania, z jakimi firmy wychodziły do użytkowników. Nadszedł czas smartfonów, nawiązywania połączenia z internetem na przystanku, w sklepie czy w kolejce do lekarza.
A teraz mamy do czynienia ze światem rewolucji.
CHRIS:
Ale się rozpisałaś! 🙂
ANIA:
Mówisz, że się rozpisałam, a ja widzę, że trafił swój na swego!
Jeszcze jedno. Pandemia zmieniła doświadczenia użytkowników, ale również sprawiła, że zmieniły się ich potrzeby – i to diametralnie. Firmy musiały przenieść swoją działalność do świata online, przy tym robiąc to mądrze, szybko i z nastawieniem natychmiastowego sukcesu. Świat cyfrowy zmienia się dynamicznie. Uzależniony jest w głównej mierze od użytkowników i ich satysfakcji z doświadczeń z produktami.
Obserwując zmiany, jakie się dokonują, myślę o terminie, na który ostatnio się natknęłam. Chodzi mi o kryzys zaufania do gospodarki cyfrowej. Z raportu Digital Society Index firmy Dentsu Aegis Network wynika, że tylko 45% osób na świecie (badanie na 20 000 respondentów) wierzy, że przedsiębiorstwa, które przechowują ich dane, faktycznie będą chronić ich prywatność!
Jestem ciekawa, co na ten temat sądzisz…
CHRIS:
Tak, zaczęło się od człowieka, stąd właśnie idea tworzenia produktów user first. W miarę rozwoju technologii, która – jak dobrze wiemy – bardzo mocno wpływa na nasze zwyczaje i zachowania, firmy dostrzegły, że bardzo szybko rośnie udział w ruchu z urządzeń mobilnych. Skoro coraz więcej osób zaczęło używać coraz bardziej dostępnych smartfonów, to należało się do tego dostosować. Oznaczało to ukierunkowanie się bardzo mocno na dostarczenie produktów cyfrowych, które mają umożliwić swobodne korzystanie właśnie na tego typu urządzeniach.
Tutaj chciałbym obalić pewien mit, który narósł wokół określenia mobile first. Jak wiele rzeczy, i ta może mieć różne znaczenie. Dlatego czym innym będzie mobile first w procesie biznesowym, gdy tworzymy strategię realizacji produktu ukierunkowaną na aplikacje natywne, a czym innym będzie rozwiązanie responsywne tworzone zgodnie z tą ideą. W pierwszym przypadku sprawa jest oczywista, ale w drugim często opacznie to rozumiemy. Otóż: projektując aplikacje webowe RWD w idei mobile first, wbrew obiegowej opinii, nie musimy zaczynać projektowania od widoku small. Projektowanie może rozpocząć się od widoku large i bardzo często w trakcie, symultanicznie, tworzymy widok small. Mobile first bowiem oznacza, że musimy mieć na uwadze szczególne rozwiązania dla użytkowników urządzeń mobilnych, czyli takich, którym wyświetli się właśnie najwęższy widok produktu responsywnego. Przepraszam, Aniu, musiałem to powiedzieć, bo bardzo często jestem o to pytany. 🙂
ANIA:
Świetnie, że to doprecyzowałeś! Myślę, że wiele osób, zaciekawionych naszym tematem, może teraz powiedzieć „eureka!”.
Ciężko nam przełożyć wszystkie myśli na wiadomości. Ale! Jaka jest Twoja odpowiedź na moje pytanie? Jak to jest z tą troską o prywatność?
CHRIS:
No tak, oczywiście, już odpowiadam.
Chciałem nawiązać do tego, że zachłysnęliśmy się technologią. To wszechobecne tworzenie produktów ukierunkowane na urządzenie mobilne spowodowało, w moim odczuciu, że zaczęliśmy myśleć urządzeniami, aplikacjami, coraz mniej skupiając się na człowieku i jego właściwych potrzebach.
Oczywiście, nie jest to tak, że nie robi się już od dawna nic pod kątem potrzeb użytkownika, bo wciąż badamy i dowiadujemy się coraz więcej o ludziach i ich zachowaniach. Wypowiadam się raczej ze strony biznesowej. Chodzi mi o to, że dla biznesu zawsze będzie ważny wynik i osiągnięcie celu, bo, jak dobrze wiemy, biznes ma cele, a użytkownik ma potrzeby. W pracy dążymy do tego, aby cele biznesowe pokrywały się z potrzebami użytkownika. Dlatego też prowadzimy badania, poznajemy modele mentalne naszych odbiorców, aby móc lepiej się z nimi komunikować, aby dostarczyć im to, czego tak naprawdę potrzebują.
ANIA:
Mówisz, co staramy się robić, ale sam zapewne możesz przyznać, że łatwo zatracić się w wymaganiach dla biznesu. Biznes bowiem daje środki na badania i przeprowadzenie rzetelnego procesu projektowego. Jeśli nie przekonamy go do korzyści, płynących ze współpracy z użytkownikami, i myślenia o długoterminowych zyskach, możemy stracić zaufanie użytkowników. Jako świadomi projektanci musimy brać pod uwagę, że to, czego chce biznes, nie zawsze pokrywa się z tym, czego potrzebują użytkownicy.
W swojej pracy staram się zimno podchodzić zarówno do wymagań, jak i tego, czego dowiaduję się podczas badań użytkowników. Przytaczając cytat Henry’ego Forda, (który być może nigdy nie padł z jego ust), brzmiący: „Gdybym zapytał ludzi, czego chcą, powiedzieliby mi, że szybszych koni”, musimy pamiętać, żeby myśleć i analizować, a nie jedynie słuchać.
CHRIS:
XD 😀
ANIA:
Trzeba zastanawiać się, co tak naprawdę jest ideą problemu czy wyzwaniem, jakie stawiają przed nami biznes i użytkownicy. Znaleźć złoty środek! Tak więc badamy, dowiadujemy się, analizujemy jak najwięcej w obszarze, który akurat bierzemy na warsztat, tworząc jakiś produkt czy usługę.
CHRIS:
Tak, badania te, zamawiane przez biznes, zamykają się zawsze w obrębie jednego konkretnego produktu. To są specyficzne potrzeby, które realizuje dana funkcja czy usługa.
Powstaje teraz pytanie: a co z tymi uniwersalnymi potrzebami? Potrzebami w zasadzie każdego użytkownika, bez względu na to, jakiego produktu używa? Do tej pory ta potrzeba zaspokajana była właśnie przez mobile first. Czas jednak pokazał, że to już nie wystarcza. Stąd właśnie nasz wątek!
ANIA:
To potrzeby, które w naszych czasach powinny zostać zaspokojone przez produkty cyfrowe, ale nie zostają, bo w dużej mierze skupiają się na gromadzeniu środków i zysków przez korporacje (często zresztą działające bardziej marketingowo niż w zgodzie z prawdziwymi pytaniami, na które powinniśmy odpowiadać użytkownikom).
Pomimo transformacji, jaką jest korzystanie i uznanie użyteczności usług cyfrowych, wiele z potrzeb społecznych czy psychologicznych wciąż jest niespełnionych. Stąd także powołanie naszej profesji, o której nie było mowy jeszcze 20 lat temu. Termin „projektant” powstał w XX wieku, a „projektant doświadczeń” jest terminem stosunkowo nowym. Co, oczywiście, nie oznacza, że wcześniej ludzie się tym obszarem nie zajmowali – po prostu nie było to usystematyzowane. Chyba śmiało mogę powiedzieć, że w naszym świecie produkty cyfrowe mają odpowiadać na podstawowe potrzeby człowieka, które wcześniej realizował on w świecie analogowym. Otwarcie świata – dzięki internetowi, podróżom, szybszej i łatwiejszej komunikacji – nie tyle stworzyło nowe potrzeby, ile zmieniło, rozwinęło potrzeby, które były zawsze.
CHRIS:
100% racji, Aniu!
Wspomniałaś na początku o Apple’u… Według mnie to jest firma, która wyznacza światowe kierunki. Nie mam tu na myśli jakiejś wspaniałej technologii, ale kierunki w ciągłym podnoszeniu standardu w doświadczeniach człowieka z ich produktami. To właśnie firma, która wydaje się inwestować długoterminowo w budowanie zaufania ludzi.
Odpowiadając zatem na Twoje pytanie…
ANIA:
Wreszcie… 🙂
CHRIS:
Zdecydowanie tak! Wiele wskazuje na to, że privacy first będzie kolejnym światowym standardem, wyznaczonym właśnie przez Apple’a.
ANIA:
Chciałabym w takim razie przytoczyć moją refleksję na temat tego, dlaczego prywatność jest ważna i jakie konsekwencje może przynieść przekroczenie jej granic.
CHRIS:
Zamieniam się w słuch! 🙂
ANIA:
Prywatność, jak wiemy, to jedno z podstawowych praw człowieka. Pozwala nam tworzyć bariery i zarządzać granicami, aby chronić się przed nieuzasadnioną ingerencją w nasze życie. Pozwala nam określać, w zgodzie z naszym sumieniem, jak chcemy wchodzić w interakcje z otaczającym nas światem.
Ma zatem zasadnicze znaczenie dla tego, kim jesteśmy jako ludzie, a decyzje w tym obszarze podejmujemy każdego dnia, nie zdając sobie z tego nawet sprawy: poprzez pisanie maili, wstawianie zdjęć na portalach społecznościowych czy płacąc za zamawiane do domu jedzenie. Daje nam przestrzeń do bycia sobą bez osądzania, pozwala nam swobodnie myśleć i jest ważnym elementem, dającym nam kontrolę nad tym, co inni o nas wiedzą.
I właśnie: jeśli dajemy komuś dostęp do tego, co myślimy, czujemy i wiemy, umożliwiamy drugiej osobie ingerencję w tę przestrzeń, którą nazywamy prywatnością. Zastanówmy się nad konsekwencjami świadomego i nieświadomego udostępniania naszych prywatnych danych.
CHRIS:
Dokładnie tak. Wciąż jeszcze mało kto zastanawia się nad konsekwencjami wyzbywania się prywatności, ale kiedy dwie potężne firmy, Facebook i Google, nagrywały fragmenty naszych rozmów, żeby dopasować nam reklamy, to część ludzi mocno zmroziło i podjęli próby blokowania. Niestety, próby mało skuteczne.
ANIA:
Wiesz, kwestia nagrywania rozmów nie jest taka znowu świeża. Mieliśmy taki precedens już w latach 30. ubiegłego wieku. Pamiętasz piękne panie telefonistki ze starych filmów, które łączyły rozmowy? W 1895 roku nowojorska policja rozpoczęła nagrywanie rozmów, co tłumaczono możliwością wykrywania przestępców. Oczywiście działało to również w drugą stronę — zamiast słuchać planów o napadach, policja słuchała prywatnych rozmów, które nijak się miały do bezpieczeństwa obywateli. W roku 1938 Meyer Berger napisał na ten temat artykuł w New York Timesie.
CHRIS:
Że też Ty pamiętasz takie czasy! 🙂 A myślałem, że to ja jestem starszy! Hahaha
ANIA:
Hahaha…
A skoro mówisz o blokowaniu… Wtedy ludzie także podnieśli raban, bo cała ta procedura wymknęła się spod kontroli i do lat 50. mieliśmy już do czynienia z całą masą debat politycznych na temat przekraczania granic prywatności.
Ale nowe czasy – nowe możliwości. Co jakiś czas dostaję od cioć i wujków linki, w których za wpisanie maila i udostępnienie numeru telefonu (a najlepiej jeszcze konta w banku) możesz wygrać 20 tysięcy… To mi dopiero mrozi krew w żyłach.
A pamiętasz skandal wokół Facebooka i Cambridge Analytica w kontekście wyborów prezydenckich w Stanach w 2016 roku?
CHRIS:
Tak, to był szok!
ANIA:
Albo głośną sprawę na temat płacenia grupie kontraktorów za spisywanie nagrań prywatnych rozmów z Messengera? Ci, którzy odważyli się odpowiedzieć na pytanie „dlaczego to robiliście”, mówili „nie wiem, ale nam za to płacili”. To przykład przekroczenia prywatności osób, które nieświadomie swoje prywatne rozmowy udostępniły, rozmawiając przez komunikator!
CHRIS:
O! To o tym nie słyszałem. Masakra…
ANIA:
Użytkownicy internetu zostawiają w sieci masę danych. A dane te mogą zostać wykorzystane w taki sposób, żeby użytkowników do czegoś przekonać, wpływając na ich postrzeganie rzeczywistości. Dane, które zostawiamy w internecie (a mówiąc o danych, mam na myśli wiadomości, zdjęcia, maile, wydatki, hobby, czyli tak naprawdę wszystko, czym zajmujemy się na co dzień), budują wirtualną wersję nas samych.
W taki sposób trafiamy do jakiejś bazy danych. W Stanach są wielkie farmy z serwerami i trafia tam wszystko, co przesyłamy. A co ciekawe, dane non stop wyciekają. Nawet jeśli świadomie nie udostępniamy swoich personalnych informacji, one i tak mogą wpaść w niepowołane ręce, bo korzystamy z wirtualnych chmur. I okej, wszystko w porządku, do momentu, gdy przyjdzie jakiś pan w czarnych okularach i, powołując się na prawo, zażąda dostępu do tych danych. Scientia potentia est.
CHRIS:
A homo homini lupus! 😀
ANIA:
🙂
Albo człowiekiem, bo wilk gryzie, jak czuje głód… Teraz, lepiej niż kiedykolwiek, można poznać, co myślą, czują, robią i czego pragną ludzie wokół nas. Oczywiście, można wykorzystać takie informacje w dobrej wierze, ale tak, jak pisałam — nie powinno wykorzystywać się wcale, jeśli nie ma na to oficjalnej zgody drugiej strony.
CHRIS:
Aniu, tak na serio: nie wierzę w to, aby ktokolwiek chciał wykorzystywać naszą prywatność tylko dla naszego dobra. Jako fanboy Apple’a: w moim mniemaniu, może i naiwnym, Apple nie analizuje wszelkich danych na nasz temat. Pozwala nam gromadzić je dla samych siebie, ale oferuje także szereg nowych standardów ochrony naszej prywatności.
ANIA:
Chris, nie mogę wdawać się z Tobą w dyskusję na temat Apple’a, bo równie dobrze moglibyśmy iść z transparentami “I Apple it” po ulicach Warszawy.
Każde z nas jest szczęśliwym dzieckiem spod znaku jabłuszka. Lubimy tę spektakularną personalizację, szybkość przesyłania sobie danych, wklejanie numeru blik na Macu, skopiowanego z iPhone’a. Ach, i ta satysfakcja, gdy smartwatch krzyczy „trening rozpoczęty, tak trzymaj!”, kiedy drepczesz po schodach… 😀 Chyba nie jesteśmy do końca bezstronni.
No dobra, ale koniec żartów, czas na konkrety. Idźmy z tematem. Rozwiniesz myśl?
I co widzisz, gdy myślisz o rozwoju prywatności?
CHRIS:
Tak, jak już jesteśmy przy wielkich sprawach: słyszałaś o Apple vs FBI? To była naprawdę gruba rzecz!
W 2015 roku, po zamachach w San Bernardino, FBI znalazło iPhone’a jednego z zamachowców, który miał włączoną funkcję systemową usunięcia WSZYSTKICH danych (czyli wymazania telefonu) po trzech nieudanych próbach wpisania hasła do telefonu. Ponieważ FBI nie potrafiło obejść zabezpieczenia, zwróciło się do Sądu, aby ten wydał nakaz napisania hack-softu, żeby udostępnić FBI zawartość telefonu.
Apple sprzeciwił się nakazowi, twierdząc, że jest on niezgodny z prawem i niekonstytucyjny – uważał, że jeśli nakaz zostanie wydany, podważy bezpieczeństwo wszystkich urządzeń Apple’a i stworzy niebezpieczny precedens dla przyszłych spraw.
ANIA:
Aż mam ciarki. I co, Apple faktycznie nie udostępnił tych danych?
CHRIS:
Nie. FBI musiało odpuścić.
ANIA:
Przyznaję, że jestem zszokowana, bo z tego, co się orientuje, prawo w Stanach jest bardzo nieprecyzyjne odnośnie tego, jakich danych można żądać. Tak, jak wcześniej wspomniałam, rząd może przyjść do firmy, która zarządza do chmurą danych, i bez wiedzy interesującej ich osoby pozyskać dane o niej. To za sprawą czwartej poprawki w konstytucji, ratyfikowanej w 1789, w której napisane jest o zakazie wglądu władzy w FIZYCZNE dokumenty człowieka.
Tak więc przykład Apple’a może być wyjątkiem ze względu na to, że było o nim głośno. Jestem przekonana, że bez naszej wiedzy dane o nas są przekazywane, gdy ktoś z góry wystąpi z takim żądaniem… Albo zapłaci. ;)Ale oczywiście wielkie brawa dla Apple’a. Z jednej strony pokazali, ile dla nich znaczy prywatność danych użytkowników, z drugiej strony natomiast mogli pomóc w zatrzymaniu przestępców. Jednak wówczas faktycznie straciliby wiarygodność. Podeślesz mi jakiegoś linka? Chętnie o tym poczytam.
CHRIS:
Ten jest chyba najbardziej wyczerpujący… https://epic.org/documents/apple-v-fbi-2/
ANIA:
Super, dzięki! Na pewno zajrzę.
CHRIS:
🙂
ANIA:
Ta sprawa dotyczyła bezpośrednio jednego człowieka, ale mogła mieć wpływ na setki milionów. W ciągu ostatniego roku z mediów społecznościowych zaczęło korzystać 409 mln osób, ponad 9 na 10 użytkowników internetu korzysta z mediów społecznościowych przynajmniej raz w miesiącu. Zatem prawie 60% ludzi na świecie to użytkownicy mediów społecznościowych.
Świat wirtualny się powiększa i coraz większa odpowiedzialność spoczywa na nas, żeby chronić poczucie bezpieczeństwa jego „mieszkańców”. Firmy i rządy mają teraz możliwość monitorowania każdej prowadzonej przez nas rozmowy, każdej podejmowanej przez nas transakcji handlowej oraz każdej odwiedzanej lokalizacji. Uprawnienia te mogą prowadzić do negatywnych skutków dla jednostek, grup, a nawet społeczeństwa, ponieważ hamują działania, wykluczają i dyskryminują. A gospodarka cyfrowa może ulec zawaleniu, bo straci zaufanie użytkowników.
Instagram i budowanie w ludziach przeświadczenia o tym, jak powinno wyglądać ich życie, niepowiązane reklamy produktów, wyskakujące w najmniej oczekiwanych miejscach w sieci (np. reklamy żeli do protez na blogach kulinarnych, wyświetlane na podstawie tego, że kliknęłam w taką wcześniej zupełnie przypadkiem)… Głowa od tego pęka. Zabrnęłam w ciemne strony internetu!
CHRIS:
Tak, to jest przerażające. Ciekawe, że wspominasz o Facebooku i Instagramie, do tego powinniśmy jeszcze dołożyć Messengera, WhatsAppa i Oculusa. To przecież jedna firma i teraz nazywa się Meta! A dlaczego Meta? Ano dlatego, że Mark postanowił zabawić się w cyfrowego boga (on to jednak ma ten kompleks) i rozpoczął prace nad zbudowaniem pierwszego na świecie globalnego metawersum.
Zobacz: https://www.youtube.com/watch?v=gElfIo6uw4g
Teraz to może dopiero rozboleć głowa, jak pomyślimy o naszej prywatności w tym nowym świecie Marka…
ANIA:
Jak zawsze patrzysz daleko. Skoro użyłeś określenia „cyfrowy bóg”, myślę, że nie przesadzę, mówiąc, że może Mark chce stworzyć swojego rodzaju imperium – tak, jak przez wieki robili to władcy. Brzmi śmiesznie, ale jakby się tak nad tym zastanowić, Mark jest władcą. Posiada wielkie farmy danych, które rozsiane są po całych Stanach. Od niego zależy komunikacja, ma współudział w szerzeniu trendów i mody i istotny wpływ na codziennie życie wielu osób. Nawet na ich pracę! Mogłabym powiedzieć, że jeszcze sporo poczekamy na to, aż dokona dzieła, że to całkiem odległa przyszłość, ale czy na pewno?
CHRIS:
Jestem przekonany, że znacznie bliższa niż możemy się spodziewać. Przecież przy praktycznie nieograniczonych zasobach finansowych i technologicznych, przy swobodzie działania i determinacji można nie tylko planować, ale też realizować z pozoru szalone koncepty. Meta ma inwestorów, nie poszłoby Markowi łatwo przekonanie ich do utopijnej koncepcji. Myślę, że zaczęli te prace już kilka lat przed ogłoszeniem światu powstawania metawersum…
ANIA:
Ale wiesz, zastanawiam się, co możemy zrobić tu i teraz. Jak tak naprawdę możemy pomóc sobie i naszym użytkownikom? We współczesnym społeczeństwie debata na temat prywatności jest debatą na temat wolności. Kwestie polityczne, społeczne, ekonomiczne, bezpieczeństwa. Czy zatem nie powinniśmy bardziej troszczyć się o naszą i użytkowników prywatność w sieci? Jakie kroki można podjąć, aby pomóc zwiększyć użytkownikom ich zaufanie względem świata wirtualnego, bez wciskania im kitu?
CHRIS:
No właśnie: tu i teraz mamy Apple’a. Może już wcześniej znali plany Marka i dlatego zaczęli taką uwagę przykładać do prywatności. Od jakiegoś czasu Apple umożliwia rejestrację w aplikacjach przez AppleID. Nie wiem, czy wiesz, ale zrobiono to dla prywatności użytkowników. Widzisz, Apple przechowuje ogromne ilości najprzeróżniejszych naszych danych, ale daje nam możliwość decydowania o tym, co, komu i kiedy przekazujemy.
ANIA:
To chyba standard, podobnie jak w rejastracji czy logowaniu przez Facebooka czy Google Account.
CHRIS:
Niby standard, ale jakże inny. Otóż możesz nie wyrazić zgody na nic! Przetestowałem to ostatnio w aplikacji Żappka. Zarejestrowałem się przez AppleID i nie wyraziłem zgody na żadne wymagania aplikacji. I co? I konto założyłem, ale nie było tam żadnych moich danych!
ANIA:
Żadnych?
CHRIS:
Serio. Puste pola! Nawet adresu e-mail! Bo ten został wygenerowany przez markę Apple i tylko Apple mogło go zmapować z moim prywatnym adresem! SZOK!
ANIA:
Microsoft i Google umożliwiają swoim użytkownikom przegląd danych, które udostępniają w internecie. Możesz usunąć dane, których nie chcesz udostępniać, a Microsoft na swojej stronie gwarantuje, że usuwa je wówczas również ze swoich systemów.
Ostatnio, robiąc reklamację na Allegro, zauważyłam, że dostałam odpowiedź od domeny Allegro w odpowiedzi na moją wiadomość do sprzedawcy. Dość podobny mechanizm.
CHRIS:
Tak, podobny, lecz w Allegro służy tylko portalowi, aby wykrywać próby zakupu poza portalem, a w produktach Apple’a zastosowano go do ochrony naszej prywatności. Ta sama technologia, a tak skrajnie różne podejścia…
Mało tego. Tę funkcję maskowania swojego prywatnego adresu możesz włączyć w poczcie! Patrz: https://support.apple.com/pl-pl/HT210425.
ANIA:
Wspomniałeś o aplikacjach, które podsłuchują nasze rozmowy – na to też znaleźli sposób?
CHRIS:
No jasne. Ostatnie aktualizacje iOS oraz macOS wprowadziły takie zmiany i na belce systemowej świeci się żółta kropka, kiedy jakaś aplikacja korzysta z mikrofonu. Można łatwo sprawdzić, co się dzieje.
Tych funkcji, dbających o naszą prywatność,otrzymaliśmy od Apple’a naprawdę sporo.
Kolejną jest ta związana prywatnością w internecie, nazwana „przekazywanie prywatne”. Jeszcze w fazie beta, ale wydaje się, że pliki cookies nie będą nas nigdy więcej interesowały, bo nie będziemy pozostawiali po sobie śladów w sieci! Spójrz: https://support.apple.com/pl-pl/HT212614.
ANIA:
Ciekawe, co powiedzą na to firmy, którym płacimy swoimi danymi… Wiesz, co to znaczy…
CHRIS:
Tak. Jak następnym razem sięgniesz po żel do protezy, to tylko wówczas, kiedy faktycznie będzie Ci on potrzebny. 😀
ANIA:
Oby nie za szybko!
CHRIS:
Miliony apek dostały po nosie od Apple’a po wprowadzeniu przez firmę nowej polityki „App Tracking Transparency”. Looknij: https://www.youtube.com/watch?v=Ihw_Al4RNno&t=3s.
Ale nie tylko apek. Przecież Facebook i Google przyjęły potężny cios! Bo im większy gracz, tym więcej stracił. Po tym spocie zaś https://www.youtube.com/watch?v=8w4qPUSG17Y użytkownicy Androida zaczęli masowo domagać się wprowadzenia takiej samej funkcji do systemu!
Nawet ogłoszono swego rodzaju wielką walkę technologiczną, Apple kontra Facebook.
Zobacz, Aniu! Świetny materiał. Uśmiałem się, bo z przymrużeniem oka, ale jest to cała prawda!
https://www.youtube.com/watch?v=lHqlRYJsXGQ
ANIA:
To naprawdę wiele wyjaśnia!
CHRIS:
Na koniec sprawa z naszego polskiego podwórka. Jakiś czas temu rząd kupił za 25 mln system totalnej inwigilacji Pegasus. Tutaj Niebezpiecznik dobrze opisuje jego działanie: https://niebezpiecznik.pl/post/jak-wyglada-rzadowy-trojan-pegasus-od-srodka/.
Generalnie ten izraelski system pozwala szpiegować każdego, łazić mu po telefonie i wykradać wszelkie informacje.
ANIA:
Chyba nie powiesz, że Apple na to też znalazło sposób?
CHRIS:
Hahahaha, chyba mnie za dobrze znasz! 🙂
Po pierwsze: Apple pozwało NSO Group – producenta tego szpiegowskiego syfu – za łamanie prywatności użytkowników ich produktów, a po drugie: w momencie, gdy ktoś używa Pegasusa do szpiegowania iPhone’ów, Apple przesyła użytkownikowi wiadomość o wystąpieniu wysokiego prawdopodobieństwa tego, że jego telefon jest szpiegowany. Mało tego – w systemie będzie zaimplementowany nowy rodzaj powiadomienia, mówiący o śledzeniu przez Pegasusa.
https://www.macrumors.com/2021/11/23/apple-state-sponsored-spyware-threat-notifications/
ANIA:
Świetnie czytać, że firma, która jest potentatem, dostarcza nam sposoby na chronienie swoich danych. Jednak wiesz, co mnie zastanawia? Czy nie przyjdzie nam za to kiedyś zapłacić. Tak bardzo zaufamy jednej firmie, że zawierzymy jej coś, czego nie można przeliczyć na żadne pieniądze — nasze bezpieczeństwo i dane. Bo obecnie nie płacimy za to, co dostajemy, korzystając z internetu, urządzeń cyfrowych. Czy raczej wydaje nam się, że nie płacimy. Bo jeśli nie płacimy za produkt, sami jesteśmy produktem, a konkretnie: informacje na nasz temat są.
CHRIS:
Masz rację. Widzę jednak, że są sposoby na to, aby nasze dane pozostawały nasze.
ANIA:
Tak, są! A właściwie powstają. Wiesz, mówiłeś o tym, co robi Apple, ale im opłaca się wiedzieć, kim jest ich klient. Wyobraź sobie, gdyby tak ktoś stworzył produkt, który jest po to, by nas chronić. Taka wirtualna kapsuła, roztaczająca się nad nami, gdy używamy naszego smartfona. Zamiast starej technologii, dopasowanej do nowych czasów, która napędzała rynek sprzedaży danych, używamy nowej technologii. To jak wymiana silnika spalinowego na elektryczny.
CHRIS:
Chyba do czegoś zmierzasz…
ANIA:
A jakże! Właśnie powstaje taki projekt. Grupa entuzjastów z Columbus w Ohio od 3 lat pracuje nad technologicznym rozwiązaniem problemu, jakim jest brak takiej technologii. Ich projekt łączy trzy kluczowe sposoby na dokonanie transformacji. Pierwszy to szyfrowanie end-to-end – użytkownicy nie trzymają klucza do swoich danych za pośrednictwem firm technologicznych. Projekt opiera się o opracowaniu łatwego w obsłudze sposobu na posiadanie tego klucza na wyłączność. Druga rzecz to architektura zera informacji. Ma zapobiec wyciekowi danych, cyberprzestępstwom i naruszeniom prywatności przez rząd. Tylko użytkownik może decydować o tym, kto będzie miał dane na jego temat. Trzecia rzecz to kodowanie open-source. Ma pozwolić na niezależną weryfikację wiarygodności systemu. I, oczywiście, ma pozwolić na to, żebyśmy dalej mogli korzystać z ulubionych portali i aplikacji! Będzie to nowy silnik, przyłączony do innych technologii. I wiesz co? Szukają pomocy projektantów i developerów! Może to coś dla nas? 😉
CHRIS:
Rewelacja. Podrzuć mi jakiś link, żebym mógł zapoznać się z tematem. To chyba coś na kształt NFT? Chętnie sprawdzę.
ANIA:
Proszę bardzo: https://www.kickstarter.com/projects/4privacyapp/4privacy-app.
Projekt nazywa się 4-Privacy. Można poczytać o nim i wesprzeć go na Kickstarterze.
CHRIS:
Dzięki, Aniu!
ANIA:
Konkluzja jest prosta, choć temat skomplikowany. Musimy przywiązywać więcej wagi do tego, jak i gdzie korzystamy z naszych danych. Mam nadzieję, że Twoje słowa o tym, że nie wierzysz, że ktoś będzie chciał korzystać z naszych danych jedynie dla naszego dobra, są tylko pesymistyczną możliwością i że świadomość ludzka rozwinie się na tyle, że będziemy ufać produktom, które stały się nieodzowną częścią naszego życia. Tak, jak dbamy o swoje zdrowie, o to, co jemy i pijemy, powinniśmy dbać o coś, co raz naruszone, ciężko odbudować – pry-wat-ność!
To co, zostawimy trochę niedosytu? Niech każde z nas zastanowi się nad tym, a może niedługo wrócimy z nową porcją spostrzeżeń!
CHRIS:
Jak się ma takiego adwersarza jak Ty, to zawsze pozostaje niedosyt, bo czasu nie starcza na wyczerpanie tematu! 🙂 Super! Aniu, serdeczne dzięki za mega inspirującą rozmowę!
ANIA:
Dziękuję i do usłyszenia — i zobaczenia!